Nikt nie chce tej inwestycji. Poza inwestorem i właścicielem działek
![](/templates/yootheme/cache/f2/nowepomorze-niechcainwestycji1-1-f2940e35.jpeg)
Na dwóch działkach o łącznej powierzchni około 1 hektara w sołectwie Mały Klincz w gminie Kościerzyna prywatny inwestor planuje uruchomienie zakładu przerabiającego odpady tekstylne na brykiet, czyli na materiał opałowy. W dużym uproszczeniu proces produkcyjny wygląda tak, że do zakładu będą przyjeżdżały transporty odpadów tekstylnych, pracownicy firmy przy pomocy maszyn będą materiał rozdrabniać, a następnie zbrylać do postaci kostek. Powstały materiał palny inwestor będzie sprzedawał np. elektrociepłowniom.
Mieszkańcy gminy Kościerzyna, a szczególnie sołectwa Mały Klincz są oburzeni planowaną inwestycją. Nie chcą w ogóle o niej słyszeć.
- Nie po to kupowaliśmy działki budowlane od gminy, żeby teraz w naszym sąsiedztwie powstał uciążliwy zakład związany z odpadami, niech teraz gmina Kościerzyna nas przed tym ochroni, niech pan wójt stanie w naszej obronie - mówił jeden z mieszkańców sołectwa Mały Klincz podczas spotkania w sali wiejskiej z wójtem Grzegorzem Piechowskim oraz inwestorem i jego przedstawicielami.
Boją się takiego sąsiedztwa
Mieszkańcy obawiają się, że planowana inwestycja zamieni ich okolicę w składowisko odpadów, w siedlisko szczurów i robactwa. Strach wynika z faktu powstania w gminie Cewice gigantycznego nielegalnego składowiska odpadów tekstylnych, na którym co jakiś czas wybuchają pożary, a następnie w wyniku akcji gaśniczych góry szmat gniją i wydzielają trudny do zniesienia fetor.
W Małym Klinczu ma być inaczej, o czym przekonywali przedstawiciele inwestora: ma powstać zakład przetwórczy, do którego będą trafiać odpady tekstylne i na bieżąco mają być przerabiane na materiał palny. Strona inwestora przekonywała o bezpiecznej dla środowiska produkcji.
Mieszkańcy nie wierzą w zapewnienia inwestora. Nie zgadzają się by na terenie ich sołectwa powstał taki zakład i proszą wójta o to by stanął po stronie mieszkańców.
- Wójt, chociaż może mieć prywatne zdanie to jednak działa na mocy i w granicach prawa i nie może przed wydaniem decyzji administracyjnej powiedzieć, że wyda taką albo inną - odpowiadał wójt Grzegorz Piechowski starając się o spokojny przebieg zebrania.
Chodzi o tzw. decyzję środowiskową, którą wydaje wójt gminy niezbędną do rozpoczęcia inwestycji. Przed jej wydaniem gmina zwraca się o tzw. uzgodnienia do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku oraz do Wód Polskich. Występuje także o opinie do Sanepidu i Urzędu Marszałkowskiego. Uzgodnienia są dla procesu wydania decyzji ważniejsze i wiążące, w przeciwieństwie do opinii pozostającymi jedynie opiniami. I tak, RDOŚ w Gdańsku i Wody Polskie wydały dla inwestycji pozytywne uzgodnienia, a kościerski Sanepid i marszałek województwa wydali opinie negatywne.
Inwestor nie będzie miał tu przyjaciół
Wójta Piechowskiego w jego prywatnej opinii zdziwiło dość szybkie wydanie pozytywnych uzgodnień dla kontrowersyjnej inwestycji. Starał się jednak podczas spotkania być arbitrem w całym sporze. Uspokajał mieszkańców prosząc o możliwość wypowiedzenia się każdej ze stron. W pewnym momencie jeden z mieszkańców zaproponował zakończenie dyskusji na temat technologii produkcji i czy ona jest bezpieczna a opowiedzenie się za tym kto jest przeciwny w ogóle powstaniu takiego zakładu. - Niech wstaną osoby, które są za tym, żeby tej inwestycji wcale tu nie było - zawołał. Cała sala wstała.
- Panie inwestorze, niech pan przemyśli i zrezygnuje ze swoich planów, my jesteśmy zdeterminowani, żeby się panu przeciwstawiać, po co panu to wszystko, niech pan zbuduje sobie taki zakład gdzie indziej, nie u nas - prosił właściciel działki sąsiadującej z planowaną inwestycją.
Wójta Grzegorza Piechowskiego dziwił też fakt, że właściciel działek, na którym ma powstać zakład przerobu odpadów chce sprzedać inwestorowi swoją ziemię. I że nie słucha swoich sąsiadów. Właściciel działek nie pojawił się na spotkaniu.
Władze gminy zapowiedziały, że chcą ponownie zwrócić się do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Gdańsku oraz do Wód Polskich o baczniejsze przyjrzenie się wydanym uzgodnieniom. A mieszkańcy są gotowi na akcję protestacyjną.
Tekst i zdjęcia Adam Kiedrowski