Kicz czy patriotyzm? To nie tak miało być
Basen, nadruki, sprzedaż mieszkań, Grzegorz Braun, fotowoltaika, Bóg, Honor, Ojczyzna, ochrona bezpośredniego ujęcia wody. Do tego powiewające flagi biało-czerwone. Co jest tu najważniejsze dla odbiorcy?
Wszystko zaczęło się 6 lat temu, od tego, że ówczesny senator PiS, Waldemar Bonkowski, kupił od Energi kawałek jej działki. Działki, którą właściciel - miasto Kościerzyna - w imieniu wszystkich mieszkańców przekazało za darmo w kadencji 2010 - 2014 na potrzeby budowy stacji transformatorowej.
Jak to się stało, że część tej działki po latach trafiła w prywatne ręce senatora?
Pomysł Waldemara Bonkowskiego był - można by rzec - słuszny i zasługujący na uznanie. Oto w zbliżające się wówczas 100-lecie powrotu Kościerzyny w granice Rzeczypospolitej, po 148 latach niewoli (1772 - 1920), nie ma żadnego obelisku, czy miejsca upamiętniającego ten fakt. Waldemar Bonkowski, wtedy jako jedyny, realizuje taką patriotyczną wizję.
Na uroczystość odsłonięcia pomnika przybyli mieszkańcy, zjechali się oficjele, grała orkiestra wojskowa, było poświęcenie przez proboszcza.
Dziś, po 5 latach, nad pomnikiem górują reklamy i tablice informacyjne. Sam pomnik stał się wzrokowo malutkim obiektem, a miejsce stało się tak kiczowate, że aż zakrawa na drwinę.
Szkoda, bo to miejsce, mimo że jest prywatne, mogłoby bardziej świadczyć o przywiązaniu mieszkańców do historii swojego miasta. Przynajmniej tak można przypuszczać po intencjach właściciela działki i inicjatora wzniesienia pomnika.
Warto też wspomnieć, że górujące nad pomnikiem reklamy stoją już na miejskim gruncie, tym bardziej więc jest to sprawa publiczna.
Miasto Kościerzyna nie ma do dziś uchwały krajobrazowej, która - być może - w takich sytuacjach pomogłaby uporać się z chaosem reklamowym w przestrzeni publicznej.
(ak) Fot. Adam Kiedrowski