Skip to main content

Podczas pożaru podnośnik miał trudności z wjazdem


27 września 2016
Podczas pożaru podnośnik miał trudności z wjazdem

Samochody blokujące przejazd wozów straży pożarnej mogą być przyczyną utraty cennych minut w ratowaniu życia i dobytku podczas akcji - uważa komendant Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kościerzynie, brygadier Tomasz Klinkosz.

Tak było w przypadku tragicznego pożaru, do którego doszło w Kościerzynie 26 września pomiędzy godziną 16 a 17 na drugim piętrze bloku przy ul. Osiedle 1000-lecia 6. Straż pożarna, zanim rozstawiła podnośnik, za pomocą którego ewakuowano osoby z jednego sąsiednich mieszkań, musiała czekać aż zostaną usunięte tarasujące auta. - Samochód gaśniczy wjechał na styk, ale z wjazdem podnośnika na tył budynku był problem - powiedział nam komendant Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kościerzynie, brygadier Tomasz Klinkosz. - Podnośnik jest o wiele większy, dłuższy, potrzebuje dużo więcej miejsca. Poza tym, żeby się rozstawić, wysuwa podpory, więc z każdej strony potrzeba mu po 1-1,5 m dodatkowo wolnego miejsca.

- Priorytetem oczywiście było ugaszenie tego pożaru i potem ewakuacja ludzi, bo część z mieszkańców, powyżej mieszkania, w którym był pożar czyli z trzeciej i
czwartej kondygnacji nie mogła zejść - takie było zadymienie klatki schodowej - dodaje komendant. - Pożar ugaszono, klatki oddymiono i potem sprowadzono tych ludzi.

Strażacy sprowadzili kilka osób na dół po klatce, a dwie osoby - matkę z dzieckiem z mieszkania nad palącym się lokalem - za pomocą podnośnika. Wszystkich przekazano pogotowiu ratunkowemu, trzy osoby z podejrzeniem podtrucia zostały hospitalizowane. Niestety, tak jak pisaliśmy w poprzednim artykule, w pożarze mieszkania zginęła jedna osoba. Zwęglone zwłoki, jak się później okazało, ponad 80-letniego mężczyzny, znaleźli strażacy. Godzinę zgonu ustalono na 17.30. Okazuje się, że śmierci uniknęła opiekunka starszego mężczyzny, która przed wybuchem pożaru wyszła z psem na spacer.

Pytaliśmy komendanta co myśli na temat tego, że gdy płonie mieszkanie, na klatach jest pełne zadymienie, to w jaki sposób mogą uratować się osoby znajdujące się w mieszkaniach powyżej pożaru?

- Nie ma innego sposobu ewakuacji, ale budynki są konstrukcyjnie tak zbudowane, że w warunkach, gdy oczywiście nie dochodzi do wybuchu, ten pożar nie powinien przenieść się
z jednego mieszkania na drugie. Tak też było w tym wypadku - tłumaczy brygadier Tomasz Klinkosz. - Mieszkanie w środku uległo całkowitemu spaleniu, spalona została częściowo elewacja,
ale pożar pomimo, że był bardzo intensywny (płomienie wydostawały się ponad połać dachu) to jednak nie przeniósł się do sąsiednich mieszkań, czyli na trzecie i czwarte piętro.

- Gdy gdy ktoś znajdzie się w takiej sytuacji, to trzeba pozamykać drzwi, by uniknąć zadymienia - radzi komendant. - Jeśli płomienie wydostają się na zewnątrz to nie otwierać okna, żeby płomienie nie dostały się do nas, ale jeśli płomienie nie zagrażają naszemu mieszkaniu, to okna trzeba otworzyć i wzywać pomocy - dodaje. 

W akcji gaśniczej brało udział 8 jednostek straży zawodowej i ochotniczej. - Było takie niebezpieczeństwo, że ogień mógłby przenieść się wyżej, dlatego ściągnęliśmy tak dużą ilość jednostek żeby sprzętu i ludzi było pod dostatkiem - mówi komendant Klinkosz.

Nie jest znana przyczyna pożaru. We wtorek, 27 września na miejscu pogorzeliska pracował biegły sądowy z zakresu pożarnictwa.

(ak) Tekst i zdjęcia Adam Kiedrowski

djembed

 

 

 

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz